Jednym z listy miliona celów, które sobie wyznaczyłam na
swoje życie była nauka makijażu. Wzięło się to stąd, że makijaż zawsze
traktowałam po macoszemu. Z racji wykonywanego zawodu i pracy w środowisku
ściśle feministycznym nigdy nie miałam poczucia, że coś należy robić ze swoją
twarzą. Na co dzień wystarczał mi jakiś krem tonujący, puder i tusz do rzęs. I tak
przez całe życie.
Aż tu nagle zamarzyły
mi się zmiany!
Zaczęłam oglądać tutoriale, zastanawiać się, co do mnie pasuje. Jednak
postanowiłam również oddać się w ręce profesjonalistki i odbyłam weekendowy
kurs makijażu. Poznałam tam tajniki makijażu dziennego i wieczorowego,
dowiedziałam się jak używa się bronzera, fluidu, różu, co zrobić by wyglądać
lepiej.
I tak to się zaczęło. W ciągu miesiąca moja
kosmetyczka rozrosła się dwukrotnie.
Nie wychodzę już z domu bez pełnej tapety na twarzy i wcale
nie czuję się w niej źle. Ba! Czuję się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. I choć
wiem, że moja technika pozostawia jeszcze wiele do życzenia i dużo nauki przede
mną.. to się nie poddaję. A moja kosmetyczka czeka na kolejne zakupy kolorówki,
które lada dzień powinny przylecieć.
Idealia
Idealia
0 komentarze:
Prześlij komentarz